Kilka tygodni przed premierą drugiej części przeżyć Kapitana Ameryki postanowiłam nadrobić zaległości związane z Thorem. Bo o ile resztę składu Avengersów lubię prawie bezkrytycznie, to pseudo-skandynawski nie-do-końca-bóg niesamowicie mnie nudzi. Czy i jak udało mi się przetrwać najnowszą część jego przygód?
Mroczne elfy i Kosmiczny Glut
Po galimatiasie powstałym w pierwszej części “Thora” i Avengersach, w komiksowym Asgardzie nastał względny spokój. Co prawda Thor straszliwie tęskni za swoją ziemską miłością pod postacią Natalie Portman, ale konflikty są pod kontrolą, a on sam stał się odpowiedzialnym przywódcą. Film zaczyna się wspominkami z czasów, gdy dziadek Thora toczył wojnę z mrocznymi elfami. Elfy zostały spacyfikowane, ale nie, jak wmawiano mieszkańcom Asgardu, trwale. Thor musi się zatem zmierzyć z nowym przeciwnikiem, który stanowi szczególne niebezpieczeństwo dla jego ukochanej.
![]() |
Wierzę, że kiedyś znajdzie się dla Lady Sif lepsza rola niż 'bycie zazdrosną o Thora' |
Fabuła nowego Thora to kompletny bełkot. Mroczne elfy poszukują Kosmicznego Gluta, w którego posiadanie przypadkowo weszła Jane, ukochana Thora z pierwszej części. Jane musi być zatem chroniona w Asgardzie, bo zdobycie przez elfy Gluta wiąże się z destrukcją wszechświata. Na całe szczęście twórcy filmu zdają sobie sprawę z głupoty fabularnej drugiego Thora i przenieśli ciężar filmu na ładne obrazki, postacie i poczucie humoru. O ile poprzedni Thor był stosunkowo poważny, to jego kontynuacja staje się coraz bardziej humorystyczna z każdą minutą trwania filmu. Końcówka jest tak niedorzeczna, że praktycznie gwarantuje spontaniczne wybuchy śmiechu co parę minut.
Główni bohaterowie? Jacy główni bohaterowie?
Jak już wspomniałam, nie jestem wielką fanką Thora jako bohatera. W pierwszej części sprawdzał się kontrast wynikający z jego asgardzkiego pochodzenia z ziemską rzeczywistością, ale w drugiej części większość czasu spędza poza błękitną planetą i sam w sobie jest niemiłosiernie nudny. Jeszcze gorzej jest z Natalie Portman aka Jane, która nigdy nie była specjalnie fascynującą postacią, ale teraz została zdegradowana do instrumentu fabularnego (przedmiot lub zdarzenie, które posuwa historię do przodu) i spędza dużą część filmu śpiąc.
Na całe szczęście scenarzyści doskonale zdają sobie sprawę ze słabości głównych bohaterów i dlatego ciężar przesuwają na postaci drugoplanowe i relacje między nimi. Fani Lokiego powinni być zachwyceni, bo jego relacja z Thorem została świetnie wyeksponowana, a ich wspólne sceny stanowią jedne z najciekawszych fragmentów filmu. Pozostałe postacie, zarówno te ziemskie i asgardzkie mają czas na zabłyśnięcie, dzięki czemu nie mamy szans się znudzić.
Widoczki takie, że Georgowi Lucasowi robi się głupio
Thor: Mroczny świat to jak dotąd najładniej wyglądający film Marvela. Wrażenie robią scenerie chwilami bardzo podobne do tego, co widzieliśmy w nowych Gwiezdnych Wojnach, wszystko zaś jest bardzo kompetentnie sfilmowane. Pierwszy Thor momentami sprawiał wrażenie taniego, Mroczny świat natomiast od pierwszych chwil pokazuje wysoką jakość efektów specjalnych i dyrekcji artystycznej. Największe wrażenie zrobiły na mnie kostiumy i make up. Mroczne elfy nie są może najciekawszymi postaciami, ale wyglądają świetnie i chociażby dla nich warto zobaczyć ten film.
Najnowszy Thor jest głupim, lekkim filmem, który bardzo ładnie wygląda. Dobrze będą bawić się przy nim fani postaci z marvelowskiego universum, a także te osoby, które chcą się po prostu rozerwać. Co zaś najważniejsze, w trakcie napisów pojawia się zajawka potencjalnie najlepszego filmu w tym roku. Jak śmieje się połowa internetu, DC Comics nie jest w stanie wyprodukować kompetetnego filmu o Wonder Woman, a Marvel zachwyca trailerami z dzierżącym broń maszynową szopem-praczem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz