sobota, 8 marca 2014

5 filmów na dzień kobiet


Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet! Początkowo chciałam opisać jak okropne jest to święto i jak to nic się nie zmieniło od czasów słusznie minionych, ale malkontenctwa w polskim internecie jest już wystarczająco dużo. Zamiast tego zaproponuję Wam dzisiaj kilka moich ulubionych feministycznych filmów, które możecie obejrzeć w tym specjalnym dniu. Spoiler: jestem pewna, że sami przynajmniej część z nich znacie i lubicie. 


#5 Gorący towar (Heat)

Mimo tego, że buddy cop comedy to jeden z fajniejszych typów komedii, to w ciągu ostatnich paru lat przestano je kręcić. Wynika to pewnie z tego, że producentom zabrakło pomysłów na dziwne pary (bo co tu można wymyślić po parze policjant - dinozaur?). Ktoś jednak siedział, siedział i wymyślił - tak powstał film, w którym kumplami-policjantami są… kobiety. Jako że buddy cop jest zdominowane przez facetów, “Gorący towar” przyjęłam z otwartymi ramionami. Film mocno trzyma się struktury buddy cop comedy, ale dzięki temu, że policjantami są kobiety (pod postacią Sandry Bullock i Melissy McCarthy) cały film jest świeży. Zaskakujące, że tyle lat musieliśmy czekać na chwilami obleśne babskie dowcipy. Ogromną przewagą jaką ma ten film nad "Druhnami" tego samego reżysera jest to, że postacie są znacznie sympatyczniejsze i z czasem się zaprzyjaźniają (jak to w buddy cop comedy!)

#4 Kill Bill vol 1 & 2

Obie części stanowią całość, dlatego nie liczę ich osobno. Jeśli jest jedna rzecz, której nie mogę wybaczyć Django, to brak interesujących postaci kobiecych. Z nielicznymi wyjątkami w każdym z filmów Quentina Tarantino kobiety są równie interesującymi postaciami co mężczyźni, a w jego Kill Billach odgrywają kluczową rolę. Oba filmy są niedorzeczne i prześliczne z punktu widzenia dyrekcji artystycznej, ale poza tym mają świetny emocjonalny rdzeń. Czarna Mamba na przestrzeni obu filmów morduje i uszkadza chore ilości osób, ale jej opowieść kończy się na jej (szczęśliwym) płaczu w łazience. 

#3 Terminator 2

Właściwie oba Terminatory Jamesa Camerona są mocno feministyczne, ale część drugą lubię o wiele bardziej, więc ona ląduje na tej liście. Sarah Connor jest w drugim filmie zniszczoną osobą i koszmarną matką, ale rozumiemy te zachowania i nie przestajemy jej kibicować. Cameron dał tej bohaterce luksus bycia kobietą z wadami, cieszącą się sympatią widzów, co udaje się naprawdę niewielu twórcom.


#2 Obcy: Decydujące Starcie

Przyznam się do świętokradztwa - nie lubię pierwszego Obcego. Postaci istnieją tam tylko po to, żeby widz mógł się w nie wcielić i podwójnie bać się tytułowego monstrum. Sama Ellen Ripley staje się istotna w drugiej części filmu i niewiele się o niej dowiadujemy przez ciągłą ucieczkę. Horrory są nie dla mnie. Tymczasem w drugim filmie Ripley staje się pełnowymiarową postacią z silnymi i słabymi stronami, obawami i nieuświadomioną wcześniej siłą. Próbuję przez to powiedzieć, że nie przez przypadek dwa filmy na tej liście zostały nakręcone przez Jamesa Camerona.


#1 Legalna Blondynka

Wstrzymajcie gazety, wyłączcie TVN24, albowiem Legalna Blondynka jest moim ulubionym feministycznym filmem. Nie zdziwiłabym się gdyby okazało się, że większość z Was nie widziała “Legalnej blondynki”, odrzucając ją jako film o pustej idiotce. Tymczasem Elle Woods jest bystrą młodą kobietą, która musi dojrzeć do tego, żeby przestać postrzegać siebie przez pryzmat dowcipów o blondynkach. Wiele osób narzeka na to, że początkowe ambicje bohaterki są bardzo niefeministyczne (dostaje się na Harvard tylko po to, żeby odzyskać narzeczonego), ale właśnie o to chodzi w tym filmie! Do Elle dopiero musi dotrzeć, że stać ją na znacznie więcej, niż jej się wydawało. Nie przestaje przy tym być pełna radości i pasji. Uwielbiam ten film. Od biedy możecie też obejrzeć musical, który ma wyjątkowo chwytliwe piosenki.

I jak Wam się podobają moje propozycje? Myślę, że stanowią dobry materiał na to specjalne sobotnie popołudnie. Czy macie swoje własne propozycje na święto goździka, kaszanki i rajstop?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz